Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
Było ciemno. Padał deszcz. Na pierwszy rzut oka, na leśnej polanie nie było nikogo. Kiedy błysnął piorun na horyzoncie ukazały się dwie postacie. Stały naprzeciw siebie. Po stronie lewej stał dość wysokiej postury, zakapturzony mężczyzna. Ubrany był w zwykłą brązową szatę, przewiązaną w pasie sznurem. Ręką delikatnie gładził klingę swojego miecza, która wystawała spod szaty. Znów błysk pioruna. Na chwilę rozjaśnił całą polanę, na której wszystko miało się wydarzyć. Teraz dokładnie było widać przeciwnika. Ork. Znacznie wyższy i zdawałoby się silniejszy niż postać stojąca spokojnie naprzeciw niego. Jego ciało całe mokło, gdyż był ubrany tylko w skórzane spodnie i buty, najpewniej po to, aby odstraszyć człowieka muskularną budową ciała. Lecz on wcale się nie bał. Wręcz przeciwnie. Stał dumnie i patrzył spod kaptura na orka tak jakby nim gardził. Ork cały czas nerwowo na niego patrzył i parskał śliną, denerwował go widok tak spokojnie stojącego przeciwnika. W końcu nie wytrzymał. Podniósł z ziemi swój ogromny topór i zaczął podnosić go do góry i krzyczeć, tak jakby już był zwycięzcą. Na człowieku nie zrobiło to jednak większego wrażenia. Ściągnął tylko z głowy kaptur, w końcu walka musiała nastąpić, nie było innego wyjścia.. Spod kaptura wypadły jego czarne włosy. Od razu nasiąknęły wodą. Człowiek musiał odgarnąć je z twarzy. Zarzucił je na plecy, tak aby nie przeszkadzały mu podczas walki. Twarz jego wyglądała bardzo dojrzale. Jednak jego oczy wyglądały bardzo młodzieńczo. Cały czas błyszczały, najpewniej z ciekawości co do przebiegu walki. Ork niecierpliwił się coraz bardziej. Ziemia wchłonęła już wodę tak, że stała się błotem. Ork zdążył się już zapaść parę centymetrów pod ziemię. Nie było słychać nic prócz odgłosów uderzających o ziemię kropel wody. Człowiek wyciągnął miecz. Uniósł go obiema rękami, a nogami stanął w rozkroku i zaparł się, tak aby w razie starcia nie stracił równowagi. Skinął głową na orka, a ten, jak gdyby tylko na to czekał, ryknął ile było sił w jego płucach i zaczął biec przed siebie jak opętany. Człowiek czekał. Ork biegł, cały czas, gdy był w odległości około 20 metrów od swego przeciwnika podniósł topór i jeszcze raz ryknął. W tym momencie człowiek się poruszył. Przygotował się na atak ze spokojem. Ułożył ręce, jeszcze raz sprawdził czy stoi na tyle silnie, aby się nie przewrócić. Ork już chciał zamachnąć się toporem, gdy człowiek zaatakował. Lekko się odchylił i uderzył w orka mieczem, gdy on miał swój topór w górze i nie miał się jak obronić. Ork został trafiony w korpus z taką siłą, że został on prawie całkowicie oddzielony od reszty ciała. Ork zwalił się całą swoją masą w błoto, jego olbrzymi topór wypadł mu z rąk. Człowiek spokojnie schował miecz za szatę i nałożył kaptur. Pochylił się nad ledwie żyjącym orkiem, zerwał mu z szyi piękny złoty naszyjnik i szybko włożył go do kieszeni szaty i rzekł do orka:
-Głupi byłeś Sersen, po co ukradłeś ten naszyjnik? Co ci to dało prócz śmierci?
Ork, przez krew wylewającą się mu z ust odpowiedział:
-Sam żeś głupi. Jeszcze tego nie pojąłeś? Wolę zginąć walcząc o to, aby Ona nie dostała tego naszyjnika, niż oddać Jej go bez walki. Czy ty nic nie widzisz? Co, tak łatwo zrobiła z ciebie swojego sługę?
Tu człowiek chwilę zawahał się z odpowiedzią. Lecz po chwili powiedział:
-Nie jestem niczyim sługą. A to co robię, robię tylko dla dobra tego świata.
-Jeszcze się przekonamy… Przyjacielu… Żegnaj… Nie byłem dla ciebie godnym przeciwnikiem…
„Przyjaciel” czekał tylko aż Sersen przestanie oddychać. Teraz zastanawiał się czy na pewno dobrze robi. Być może Sersen po prostu chciał go zmylić, ale czy na pewno? Tego musiał sam dowieść. Deszcz nagle przestał padać, lecz nadal było ciemno. Człowiek powstał znad ciała orka i poszedł w kierunku, który już dawno sobie obrał…
Szedł już tak trzy godziny. Zdążyło się już przejaśnić. Ciągle miał w głowie słowa Sersena. Teraz tak naprawdę zastanawiał się, co zrobić. Iść prosto do Niej i oddać Jej ten naszyjnik, czy sprawdzić na ile prawdziwe są słowa Sersena. Mógł to sprawdzić, w końcu cztery dni marszu dłużej nic mu nie zrobią. Postanowił nie iść do Aresen od razu. "Jego" miasto może poczekać parę dni. Aresen było jedynym miejscem, do którego zawsze lubił wracać. Bez względu na wszystko. Tam czuł się bardzo dobrze. Człowiek skręcił na rozdrożu w lewo i wszedł w gęstszy las. Ziemia była jeszcze nasiąknięta nocną ulewą, lecz słońce było już wysoko i pięknie świeciło. Nagle tuż przed nim przebiegło stado wilków. Wiedział już co się dzieje. Polowanie. Tylko na kogo, lub na co? Człowiek nie myślał zbyt długo. Od razu puścił się biegiem za wilkami. Starał się biec za nimi, lecz było to bardzo trudne, nawet dla kogoś, kto jest bardzo wysportowany. W końcu wilki zatrzymały się i otoczyły kobietę na środku polany. Była to piękna elfka. Miała blond włosy, które zasłaniały jej twarz. Biała szata, która była poszarpana w kilku miejscach, świadczyła o tym, że wilki już wcześniej musiały ją dopaść. Człowiek długo się nie zastanawiał co robić. Szybko wyciągnął swój miecz i zagwizdał. Wilki zwróciły się w jego stronę. Zaczęły warczeć, tak jakby chciały dać mu do zrozumienia, że to nie jego sprawa. Lecz człowiek wcale nie miał zamiaru odejść. Gwizdnął jeszcze raz. Wilki odebrały to jako wyzwanie i zaczęły biec na niego. Człowiek był przygotowany. Pierwszy wilk rzucił się na niego, lecz człowiek był przygotowany. Szybkim machnięciem miecza rozciął mu brzuch i wilk już leżał bez ruchu na ziemi. Zostały jeszcze cztery. One jednak były sprytniejsze. Nie atakowały w pojedynkę, lecz okrążyły człowieka, tak jak wcześniej otoczyły elfkę. Człowiek wyciągnął miecz przed siebie i czekał. Pierwszy wilk skoczył mu na plecy, a następne skoczyły zaraz za nim. Człowiek zabił jednego, lecz nie był w stanie skończyć z innymi. Teraz na pomoc pospieszyła mu elfka. Wzięła z ziemi ogromną gałąź i trzasnęła wilka, który siedział człowiekowi na brzuchu. Wilk, oszołomiony uderzeniem, uciekł do lasu. Zostało ich jeszcze dwóch. Człowiek był już w stanie się podnieść i przebił następnego wilka na wylot. Ostatni został zabity przez elfkę, która znowu użyła swojej „broni” aby pomóc człowiekowi. Człowiek miał tylko kilka zadrapań, żadnej poważniejszej rany. Został tylko on i elfka, która pierwsza się odezwała:
-Dziękuję, zginęłabym gdyby nie ty. Nazywam się Aiquele, a ty?
Teraz człowiek zauważył jak piękna była Aiquele. Może dlatego, że była elfem, może to tak na niego działało, chociaż on w to wątpił. Była po prostu piękna. Odpowiedział jej:
-Nie masz za co dziękować. A na imię mi… a właściwie czy to ważne? Teraz musimy się pospieszyć zanim nadciągną tu właściciele tych wilków i nas złapią.
-Racja. Znam jedno miejsce gdzie możemy się ukryć.
-Ersons? Tam chcesz nas zabrać?
-Tak. Chyba nie masz nic przeciwko?
-Nie. Ruszajmy!
Tak więc ruszyli. Musieli biec, lecz nie biegli zbyt długo. Wkrótce dotarli do Ersons, miasta elfów. Człowiek był tutaj tylko raz. Nie ma jednak dobrych wspomnień, został wyrzucony, ponieważ nie można było wprowadzać ludzi na teren ich miasta. Uważali to miasto za jedyne, które ma żelazne reguły. Tym razem nie było wyboru, pozatym był z Aiquele. Jeśli wszystko poszłoby pomyślnie, mógłby się dużo dowiedzieć o swej królowej, dla której to niesie naszyjnik. Elfowie posiadali ogromną wiedzę. Musiał zaryzykować. Ersons było piękne. Elfie domki były budowane z taką precyzję, że przez mało doświadczonego człowieka mogły być niezauważone. Wtapiały się w drzewa, różne krzewy. Elfowie krzątali się wokół swoich domków. Ersons na pierwszy rzut oka, zdawało się być bezbronne. Człowiek jednak kiedyś tutaj był. Wiedział, że tak nie jest. Wszędzie byli zwiadowcy, czekający tylko na intruza. Uzbrojeni w łuki i krótkie mieczyki przywiązane do pasa. Elfowie byli mistrzami w łucznictwie. Potrafili upolować zwierzynę nawet z przepaską na oczach. Tak wyszkolone były ich zmysły. Nagle zza drzew wyskoczyło pięciu zwiadowców z napiętymi łukami. Aiquele zasłoniła swoim ciałem człowieka i krzyknęła:
-Nie! Nie strzelać. On mnie uratował! Musimy się tutaj ukryć!
Człowiek dodał:
-Chciałbym widzieć się z królową, jeśli nie będzie to problemem. Mam do niej parę pytań.
Elf, który najwidoczniej dowodził tym oddziałem zwiadowczym powiedział:
-Nazywam się Feron. Jeśli chcesz widzieć się z królową to niech tak będzie. Zabiorę cię przed jej tron. Lecz nie wiem czy będzie chciała z tobą rozmawiać. Nie lubi tutaj ludzi i ty o tym dobrze wiesz.
-Tak wiem. Mimo to chcę się z nią zobaczyć.
-Dobrze. Chodź za mną. Let! –zwrócił się do elfa o długich włosach, który stał tuż obok niego -Zabierz Aiquele do wioski i wracajcie na stanowisko!
-Dobrze- odpowiedział i zniknął z resztą zwiadu i Aiquele w lesie.
Człowiek ruszył za przewodnikiem do królowej. Miał nadzieje, że królowa nie wyrzuci go z Ersons tak jak to kiedyś zrobiła. Musiał z nią porozmawiać...
Elfia królowa zasiadała na tronie, który wyglądał jak wielki liść. Wokół niej siedziało wiele elfek, najpewniej były to jej służące. Feron przyprowadził człowieka przed jej tron, skłonił się i rzekł:
-Ten człowiek uratował Aiquele, w zamian prosi tylko o rozmowę.
Królowa chwilę wpatrywała się w człowieka i rzekła:
-Rozmowę powiadasz… Niech tak będzie… Ty Feronie wracaj na stanowisko.
Człowiek uszczęśliwiony z przebiegu wydarzeń powiedział:
-Dziękuję o pani, nazywam się…
W tym momencie elfia królowa przerwała mu:
-Wiem jak się nazywasz, Soronie z Aresen, nie wiem tylko, dlaczego tak skrywałeś swoje imię przed wszystkimi.
-Nie skrywałem. Nie chciałem żeby ktoś wiedział jak się nazywam. Sama dobrze o tym wiesz, że w przeszłości musiałem się ukrywać. Byłem poszukiwany. Dopóki nie trafiłem do Aresen, gdzie się skryłem. Wszystko to przez ojca. Czasem wydaje mi się, że specjalnie dał mi swoje imię, aby ciągnęła się za mną jego zła sława.
-Niestety. Historia twojego ojca będzie się za tobą ciągnąć w nieskończoność. Nic tego nie zmieni. Lecz nie powinieneś się ukrywać.
-Więc powiedz mi o pani, jak mam zmienić myślenie ludzi?
-Tego nie wiem, lecz powinieneś chociaż spróbować jakoś to zmienić.
-Próbuję. Próbuję odnieść ten oto naszyjnik królowej Aresen – w tym momencie Soron wyciągnął naszyjnik i pokazał go elfce – Może to coś zmieni. Został skradziony przez Sersena, orka.
Królowa wzięła na moment naszyjnik do rąk i obejrzała go dokładnie, po chwili rzekła:
-A więc to prawda. Myślałam, że jesteś rozsądniejszy.
-O co chodzi, o pani?
-Czy Sersen mówił ci coś nim zabrałeś mu naszyjnik?
-Tak… - Soron przypomniał sobie dokładnie słowa orka, które zaraz powtórzył królowej –Właśnie dlatego zgodziłem się pójść z Aiquele tutaj, do Ersons, żeby się czegoś więcej dowiedzieć.
-Dobrze postąpiłeś. Naszyjnik jest potrzebny waszej królowej, nawet bardzo.
-Ale do czego?!
-Królowa jest bardzo pazerna i łatwowierna. Naszyjnik, który tutaj przyniosłeś, pozwoli jej na chwilową siłę i moc, której tak pragnie. Niestety, tylko chwilową. Na początku zacznie się stawać potężniejsza i potężniejsza. W końcu będzie chciała zawładnąć sąsiadującymi z Aresen miastami i wioskami. Uda jej się to, gdyż naszyjnik ten pozwoli jej przywołać bestie, o których ty nawet nie śniłeś. Bestie z mroku. Jednak naszyjnik nie lubi pazernych ludzi. Może to śmiesznie brzmi, ale on sam szuka pazernych i nierozsądnych. Potem ich niszczy. Można powiedzieć, że naszyjnik pomaga ludziom, lecz przy „oczyszczaniu” człowieka, którego sobie wcześniej obrał, wyrządza wiele cierpienia i bólu. Nie tylko osobie, która go nosi.
-Ale skąd królowa o tym wie?!
-Wiesz, że takie wieści same się szybko rozchodzą. Zresztą królowa ma wielu szpiegów, nie tylko po stronie dobra.
-A kto wykonał ten naszyjnik?
-Tego nie wiem, wątpię żeby ktoś o tym pamiętał, lecz wiem jedno. Naszyjnik wykonany był po to żeby zniszczyć pazernych i nieuczciwych władców. Nie chciano oczywiście krzywdzić przy tym osób, które nie mają z tym nic do czynienia. Niestety, nie do końca to się udało. Dlatego musisz chronić ten naszyjnik.
-Tak, ale nie łatwiej byłoby go zniszczyć?
-Oczywiście, najlepiej jest coś zniszczyć i o tym zapomnieć, prawda? Lecz jest jeden mały problem. Nie da się tego naszyjnika zniszczyć. Został zaczarowany. Na to nie ma sposobu.
-Ale dlaczego naszyjnik nie miał wpływu na Sersena?
-Ponieważ on nie chciał mieć władzy, nie był pazerny. Co prawda był orkiem, złym orkiem, lecz nie chciał oddać go waszej królowej, którą naszyjnik sobie wybrał. Więc działał tak jakby wbrew naszyjnikowi. Dlatego nie mógł on Sersena zniszczyć.
-Powiedz mi więc o pani, jak mam skryć naszyjnik przed królową? Nie mogę jej go oddać, gdyż zapragnie władzy i potęgi.
-Sam musisz wpaść na pomysł. Nie wiem co z nim zrobisz. To twój wybór, możesz naszyjnik oddać królowej lub skryć go przed nią. Wszystko leży teraz w twoich rękach.
-Wiem. Może mi się uda.
-Uda ci się, jeśli będziesz tego chciał i nie zwątpisz.
-A jeśli zginę, tak jak Sersen?
-„...To zginiesz walcząc o to żeby ona go nie dostała…” – tu elfia królowa przytoczyła słowa orka.
-Więc niech tak się stanie! Lecz powiedz mi tylko gdzie mam się udać?
-Powinieneś udać się do Barunoie. Myślę, że tam powinieneś być bezpieczny. Nie chodź głównymi drogami, nie szukaj z nikim zwady i bądź bardzo ostrożny. Nie zapomnij o tym aby wybrać sobie następcę, nie będziesz żył wiecznie, szczególnie gdy masz ze sobą naszyjnik.
-Dobrze, wyruszę jutro przed zmierzchem. Pozwolisz mi przenocować w Ersons?
-Tak.
-Dziękuję.
-Nefret!- zawołała królowa do jednego elfa ze straży – zabierz Sorona do wioski. Niech znajdzie nocleg!
-Dobrze- odpowiedział Nefret -Chodźmy!
-Jeszcze raz dziękuję! – odpowiedział Soron i poszedł za Nefretem w głąb elfiego miasta.
Soron. |
komentarz[9] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Początek Końca" |
|
|
|
|
|
|
|