..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0
W mieście spotkał Aiquele. Siedziała przed swoim domkiem. Usiadł koło niej i zagadnął:
-Dziękuję, że mnie tutaj przyprowadziłaś. Teraz wiem wiele więcej.
-Nie ma za co. Musieliśmy się gdzieś ukryć. A nie zapomnij, że to ty mnie uratowałeś.
-Więc jesteśmy kwita.
-Tak. A gdzie teraz zmierzasz? Do swojego rodzinnego miasta?
-Nie. Idę do Barunoie.
Elfka chwilę myślała i po chwili powiedziała coś czego Soron w życiu by się nie spodziewał:
-Pójdę z tobą
-Chyba nie możesz…
-Czemu?
-Twoja królowa ci nie pozwoli.
-Nie ma prawa się nie zgodzić. Zresztą potrzebujesz towarzysza.
-Rób jak uważasz. Nie mam nic przeciwko, lecz najpierw spytaj królowej. Tymczasem pójdę spać. Muszę wyruszyć przed zmrokiem. Będę szedł w nocy dla większego bezpieczeństwa.
-Dobrze. To w takim razie idę rozmawiać z królową. Miłych snów.
Soron był zadowolony, że będzie miał kogoś z kim będzie mógł porozmawiać podczas swojej podróży. Odprowadził Aiquele wzrokiem, a potem ułożył się na ziemi. Przykrył się kocem, który wcześniej dostał. Wreszcie zasnął. Śniły mu się straszne rzeczy. Widział palące się wioski i ich martwych mieszkańców. Wokoło biegały jakieś dziwne stworzenia, podobne do wilków, lecz w pewnych miejscach ich ciała nie miały skóry. Oczy tych potworów były krwisto czerwone. Wśród dymu i ognia zauważył Aiquele, która leży na ziemi w kałuży krwi i płacze. Teraz dopiero odnalazł siebie. Stał nad elfką i bronił jej przed bestiami. Walczył jak tylko mógł, stwory jednak wygrywały. Soron już miał umrzeć w swoim śnie, gdy nagle coś nim wstrząsnęło i sen przeminął. Wyrwany ze snu szybko wstał. Widział przed soba Aiquele. Wyglądała zupełnie inaczej niż poprzednio. Jej blond włosy były związane w kucyk rzemykiem. Nie miała już na sobie białej szaty, lecz zieloną elfią koszulę, rozpiętą przy szyi, aby pokazać piękny naszyjnik. Spodnie miała skórzane podobnie jak i buty. Na plecach miała kołczan pełen strzał, a w ręce trzymała łuk. Była gotowa do wymarszu
-Musimy wyruszać, już zapada zmrok. – powiedziała do Sorona
-Dobrze, pozwól mi tylko się przebudzić.
Po trzydziestu minutach byli gotowi do drogi. Człowiek pożegnał się tylko z królową i jeszcze raz jej podziękował. Dostał od niej mały dar, lecz powiedziała mu, żeby użył tego tylko kiedy będą w niebezpieczeństwie, wielkim niebezpieczeństwie. Szli z Aiquele przez miasto, a gdy doszli do jego granic, z drzew zeszli strażnicy i życzyli im bezpiecznej drogi. Elfka rzuciła jeszcze jedno pożegnalne spojrzenie na Ersons i już byli w drodze. Musieli dotrzeć do Barunoie…

Zapadł już zmrok. Szli leśną ścieżką, a Sorona męczyło cały czas jedno pytanie. Czemu? Czemu poszła razem z nim? Przecież nie musiała. Był tego ciekaw, lecz nie mógł jakoś wydusić tego z siebie. W końcu jednak się przemógł. Zapytał:
-Aiquele, czemu ze mną poszłaś? Przecież nie musiałaś.
-Ehhh… Czy to takie ważne?
-Tak. Cały czas zastanawiam się, czemu to zrobiłaś?
-Bo chciałam. Zresztą ty mnie uratowałeś, a skąd wiesz czy kiedyś to ja nie uratuję ciebie?
-Dziękuję…
-Nie ma za co.
Umilkli na chwilę. Usłyszeli dziwne dźwięki z lasu po ich prawej stronie. Ktoś jakby tarzał się po ziemi. Soron szeptem powiedział do Aiquele:
Wejdź na drzewo. Sprawdzę co to. Miej na mnie oko.
-Dobrze.
Aiquele weszła na drzewo. Już widziała co dzieje się parę metrów dalej. Na ziemi tarzał się człowiek, który najwyraźniej wpadł w czyjąś pułapkę. Soron podbiegł do niego, uspokoił go i wyciągnął z pułapki.
-Uciekaj głupcze! To orki! – krzyknął człowiek gdy tylko został uwolniony.
Nagle między drzewami ukazało się wiele par oczu. Wrogo nastawionych oczu. Soron miał chyba dar pakowania się w tarapaty. Niestety. Zrzucił kaptur z głowy, wyciągnął miecz i czekał. Po chwili z cienia wyłonił się jeden z nich.
-Soron – powiedział. W jego głosie można było wyczuć strach.
-Witaj Veller, polujecie na ludzi?
-Nie twój interes.
-Jakby na to nie patrzeć, to po części i mój. Też jestem człowiekiem.
-Ale na ciebie nie polujemy.
-A to czemu? Boicie się? Wolicie łapać bezbronnych podróżnych?
-Niczego się nie boimy!
-To stańcie do walki ze mną.
Aiquele chciała krzyknąć Soronowi, żeby przestał, lecz przypomniała sobie, że jest na drzewie i byłoby głupotą krzyczeć.
-Nie – odpowiedział ork.
-No to nie dostaniecie tego człowieka. – tu Soron wskazał głową na ich łup.
Ork chwilę się zastanawiał i powiedział:
-Masz szczęście! Dziś ci darujemy. Ale doigrasz się jeszcze… Zobaczysz!
Ork wrócił do lasu i zebrał resztę swojego oddziału. Gdy spojrzał na człowieka ten odpowiedział mu:
-Do zobaczenia… Veller.
Ork nic nie odpowiedział tylko się odwrócił i odszedł. Aiquele zeszła z drzewa i podeszła do Sorona. Powiedziała:
-Mogłeś ściągnąć na nas kłopoty!
-Wolę mieć kłopoty niż pozwolić umrzeć niewinnemu człowiekowi.
W tym momencie uwolniony wstał z ziemi, otrzepał się i powiedział:
-Dziękuję. Nazywam się Ores. Zabłądziłem w lesie i trafiłem w tą pułapkę, gdybyście przyszli parę chwil później już bym nie żył.
-Nie ma za co. Skąd pochodzisz?
-Z doliny Tersa.
-Trafisz tam sam? Nie możemy cię odprowadzić, bo to zupełnie nam nie po drodze. Teraz jest bezpiecznie. Orkowie wrócili do swoich domów.
-Dobrze, jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
Ores zniknął szybko w lesie. Aiquele zapytała Sorona:
-Skąd znasz tego orka?
-Już kiedyś z nim walczyłem. Dlatego. Ale chyba nie jest to odpowiedni czas na rozmowę.
-Dobrze, wracajmy na drogę. Mamy do przejścia jeszcze dwadzieścia kilometrów.
Wrócili na ścieżkę. Szli w milczeniu. Po czterech godzinach doszli do tabliczki z napisem:
„Barunoie – Witamy!”. Nareszcie! Teraz musieli tylko znaleźć jakiś nocleg, o co w mieście trudno nie było. Zaszli do gospody „Dla wędrowców”, gdzie prawie zawsze było wolne miejsce. Dostali mały pokoik, w którym mogli odpocząć. Soron zasnął bardzo szybko, lecz Aiquele nie spała, czuwała nad nim…


Soron.
komentarz[4] |

Komentarze do "Początek Końca cz.2"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   W którym dziale trzeba więcej artykułów?
Bestiariusz
Przygody
Opowiadania
Zdolności
Przedmioty
Profesje
Postacie
Miejsca
Zasady
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Wilkołak
   Elfia Wdzięcz...
   Tworzenie Pos...
   Skarb Piramidy
   Wiedźmin
   Chart
   Świątynia Upa...
   Zew Krwi
   Biały Płomień...
   Płomienie Smo...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.019853 sek. pg: