..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Behemot


Ostre szczyty Gah anr'straa, Gór Lodowego Strachu, smagał mroźny wiatr z północy. Śnieżyce ustały dwa dni wcześniej i od tego czasu Serion Blauth, bretoński kapitan i odkrywca, wraz ze swymi ludźmi pioł się nieustannie wzwyż, ku niezdobytym szczytom północnego świata.
Norsca fascynowała młodego dziedzica rodu Blauth, od kiedy w dzieciństwie natrafił w bibliotece ojca, pośród kurzu, starych manuskryptów, listów przewozowych i spisów ładunku sprzed wieków na relacje z wyprawy swego prapradziada, Monca Blauth'a, wybitnego i niedocenionego podróżnika, naukowca i odkrywcy. Od tamtej pory mały Serio przewertował setki uczonych ksiąg, zapisów podróży, dzinników okrętowych, relacji i pamiętkników kapitanów i zwykłych żeglarzy. Odwiedził nawet sławną bibliotekę uniwersytetu w Nuln. Wszystko to, by pewnego dnia spełnić sew marzenie, by dopłynąć do Norski. By na własne oczy ujrzeć ten mroźny, niebezpieczny i fascynujący kraj, wszystkie te niezwykłe rzeczy, o których pisał jego dziad. By wydrzeć tej ziemi jej sekrety.

Rejs trwał długo. Serion przywykł do długich podróży, zarówno morskich, jak i lądowych, jednak przymusowy, dwutygodniowy postój w Erengardzie i burze, które rozszalały się nad Morzem Szponów tuż po opuszczeniu przez nich bezpiecznej przystani, wyczerpały go psychicznie i fizycznie.
Kiedy zaczynajł już tracić nadzieję, w oddali, na choryzoncie ukazało się to, na co tak długo czekał, o czym marzył przez dnie i noce- szary, niedostępny, smagany wiatrem i morskimi falami klif- wybrzeże Norski, kraju Trolli.
Dotarcie do osady norsmenów nie sprawiło im kłopotu. Już dobrą milę od brzegu zostali przejęci przez trzy wiosłowe drakkary i odeskortowani pod groźbą do przystani. Po ustaleniu wysokości characzu i zwyczajowym kuflu mocnego, korzennego miodu, Serion i jego oficerowie zostali zaproszeni na wieczerzę. Jego dziad nie kłamał pisząc iż wbrew obiegowej opini krwiorzerczych i nieokrzesanych, norsmeni to lud gościnny i na swój brutalny sposób serdeczny.
Kiedy jednak młody kapitan wyjawił cel swej podróży, żaden z potężnych, brodatych wojów nie chciał zgodzić się na poprowadzenie go w głąb kraju, w Gah anr'straa. Dopiero gdy pokazał złoty pierścień swego wielkiego przodka i powołał się na przysięgę wiecznej przyjaźni, o której wspominał ów w swym pamiętniku, jeden z norsmenów podniósł się z ławyi przedstawił jako Ulrich, syn Ulgara z rodu Jambry. Ulrich, jak się okazało, był potomkiem człowieka, który wraz z jego prapradziadem przemierzał góry pólnocnych krajów.

Teraz Ulrich szedł koło niego- opatulony w skóry, płowobrody olbrzym, który pokonywał największe nawet wzniesienia, zdawałoby się, bez wysiłku. Serion znał niezliczone opowieści o waleczności, sile i odwadze Ludzi Północy. Nawet krasnoludy wyrażały sie pochlebnie i z szacunkiem o ich wytrzymałości i uporze. Młody szlachcić wiedział, że bez Ulricha i jego krewniaków niemialiby żadnych szans, sami w głębi Lodowego Kraju. Nie raz i nie dwa Ulrich zawracał ich ze, zdawałoby się, prostego szlaku. Wiele razy zatrzymywał kolumne podróżników pozornie bez powodu. Ludzie szemrali, ale Serio wiedział za jak doświadczonego łowce i wojownika Ulrich uchodził wśród swoich. I ufał mu bezgranicznie. Bo to od niego zależało nie tylko powodzenie tej wyprawy, ale i życie ich wszystkich.

Zapadał zmierzch ósmego dnia ich podróży od kiedy opuścili małą osadę na brzegu Morza Szponów. Mroźny wicher smagał grupę wędrowców pnących się mozolnie wzwyż i wył potępieńczo między ostrymi skałami poniżej i nad głowami kolumny odkrywców. Ulrich odwrócił twarz ku Serionowi i zawołał, starając się przekrzyczeć wichurę.
-Już niedaleko! Tam wyżej jest grota, tam się schronimy!
Serion odwrócił się do swych ludzi i krzyknął.
-Żwawiej!!! Zaraz odpoczniecie...!!!

Grota okazał się dość duża by pomieścić dziesięciu wybranych członków załogi "Lewiatana", których młody kapitan zabrał ze sobą wgłąb lądu, samego Seriona, Ulricha i pięciu jego krewniaków. Nie rozpalali ognia, ostatnie drzewa zniknały im z oczu trzy dni temu. Mimo, że w jaskini było dużo cieplej niż na spaganym wichrem zboczu góry, mężczyźni siedzieli opatuleni w futra, tulać się do siebie, by oszczędzić ciepło.
Na zewnątrz nastała noc. Jedne po drugim, wędrowcy zapadali w sen.

Serion ocknął się tknięty nagłym chłodem, który czarnym, długim palcem sięgnął aż do jego serca. Całkiem przytomny otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Wszyscy spali. Znad kłębowisk futer i skór unosiła się delikatna mgiełka ludzkich oddechów. Brakowało tylko Ulricha...
Młody szlachcic zdjął buty i rękawice, roztarł na modłe norsmenów zmarznięte ręce i nogi, odział sie ponownie i ruszył w kierunku wyjścia z groty.
Ulrich stał na zawnątrz wpatrzony gdzieś w dal. Zdawał się nasłuchiwać.
-Piekielnie zmino.- odezwał się młody kapitan. Wiatr porwał kłąb pary, który uniusł się z jego ust.
-Piekielnie...- powtórzył grobowym głosem norsmen. Jego czarne oczy zwróciły się na Seriona i przeszyły go zimnym spojrzeniem.
-Módl się do swoich bogów, przyjacielu z dalekiego południa.- Oczy wojownika zwróciły się znowu ku otaczającym ich szczytom.
-Dziś w nocy samo Zło wyruszyło na polowanie.
Wicher zawył między skałami i szarpnął ciężkim, futrzanym płaszczem norsmena. Było coś w tym wyciu. Coś nieuchwytnego, nieopisanego. Jakaś na wpól znajoma nuta. Nuta która budzi głęboko uśpiony strach... Serion poczół jak lód wypełnia mu serce i żyły, jak mrozi jego duszę.
-Broń nas, o Pani Jeziora.- szepnął młody szlachcić. Zimny, bezlitosny wiatr porwał i połknął jego słowa. Serion czuł, że nie są tu sami...

Dwa dni brneli przez wysokie śniegi. Sypało bez przerwy od rana, lecz odkąd wkroczyli w gardziel wielkiego kanionu wiatr ucichł i przestał nękać ich ciała i dusze. Strach jednak nie zniknął. Ludzie wyczuwali to instynktownie, zarówno żeglarze jak i norsmeni. Zło. Tak, to było to słowo. Wszyscy czuli, że gdześ nad ich głowami, pośród sniegu i zamieci, krocząc wśród skał, krąży Zło.

Ulrich stanął jak wryty. Norsmeni jedne po drugim unosili głowy, a w ich oczach, oczach, w których podczas niezliczonych rzezi i bitew płoneła dzika furia i żądza krwi, pojawiało się przerażenie... Żeglarze Seriona chwycili za broń.
-Nie.- powiedział Ulrich nie odwracając się do nich.- To na nic.
Gdzieś wysoko wiatr szalał wśród szczytów, w kanionie jedna panowała martwa cisza.
-Odłużcie broń...- szepnął Flugg, młodszy kuzyn Ulricha.- Jej widok może rozgniewać Bestie...
Coś zamajaczyło w oddali. Snieg sypał coraz wolniej. Wiatr ustał niemal zupełnie... I w mroźnej ciszy jaka zaległa dno kanionu rozbrzmiało potępieńcze wycie. Ludzie skurczyli się i zacisneli dłonie na broni.
Usłyszeli tompnięcia. Jedno po drugim. Coraz bliższe... Z mroku wyłonił się Demon. Szara długa sierść pokrywałą jego wielkie, zgarbione ciało. Potężne mięśnie drgały w rytm kroków. Gęsta ślina przeciekała przez rząd wielkich, ostrych kłów i kapała z czarnej jamy pyska na ziemię. Para buchałą z wielkich nozdrzy. Czerwone niczym dno piekieł ślepia wpatrywały się z niewypowiedzianą nienawiścią w ludzi.
-Beh'emorth.- sapnął jeden z norsmenów- Lodowy demon.
Jeden z bretończyków sięgnął do miecza. Bestia ryknęła gardłowo i pochyliła wielki łeb. Mężczyzna pospiesznie cofnął dłoń.
Ulrich odwrócił się powoli i spojrzał na towarzyszy. Serion do końca życia zapamiętał ten wzrok... i to co stało się potem.
Jeden z norsmenów, Uli, skinął mu ze spokojem głową i spuściwszy głowę ruszył przed siebie. Serion czuł jak jego serce łomocze w rytm kroków mężczyzny.
Uli podszedł niemal pod same stopy potwora. Bestia śledziła go wzrokiem, a jej oczy pałały nienawiścią i... czymś jeszcze gorszym. Zdawała się uśmiechać.
Uli stanął. Długą, nieznośną chwilę nic się nie działo. Wreszcie Uli podniósł wzrok...
Kiedy bestia skończyła i powoli rozpłyneła się w mroku Ulrich odwrócił się do Seriona.
-Teraz ty masz dług wobec mojego rodu, Bretończyku. Wielki dług...

-Krew za krew.- powiedział do Ulricha, kiedy wstępował na pokłąd "Lewiatana" ruszającego w drogę powrotną do Bretonii.
Norsmen pokecił głową i spojrzał w oczy młodemu kapitanowi.
-Nie, przyjacielu... Dusza za duszę. Przyjdzie taki dzień, gdy Lodowy Diabeł upomni się o nią. Pamiętaj o tym.
-Będę.- szepnął szlachcic, uścisnął dłoń przyjaciela i wkroczył na pokład statku, który miał zawieźć go do domu...



Dla MG:
Behemot to potwór mityczny, straszna legenda opowiadana na ziemiach dalekiej północy i bajka, którą krasnoludzkie matki straszą niegrzeczne dzieci w długie zimowe wieczory. Demon z nocnych koszmarów, bestia prześladująca majaki wędrowców przemierzających arktyczne pustkowia.
Dlatego nie podaje się tu jego charakterystyki systemowej. Spotkanie z tym potworem oznacza dla graczy prawie pewną śmierć i przygoda oparta o niego nie powinna polegać na walce bezpośredniej.
Jeśli jednak MG uzna, że statystyki są mu z jakiegoś powodu potrzebne może przyjąc statystyki jak dla większego demona.


Konor.
komentarz[18] |

Komentarze do "Behemot"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   W którym dziale trzeba więcej artykułów?
Bestiariusz
Przygody
Opowiadania
Zdolności
Przedmioty
Profesje
Postacie
Miejsca
Zasady
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Wilkołak
   Elfia Wdzięcz...
   Tworzenie Pos...
   Skarb Piramidy
   Wiedźmin
   Chart
   Świątynia Upa...
   Zew Krwi
   Biały Płomień...
   Płomienie Smo...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.040692 sek. pg: