..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
gości w serwisie: 0

Pamiętnik Kapitana Quintusa cz.I


Nazywam się Qintus Morsan i jestem milicjantem na służbie jego cesarskiej wysokości Karla Franza w Altdorfie. Parę dni temu, w wypadku straciłem lewą rękę. Podczas rozładunku przygniotła mi ją beczka. Nie mogę się oswoić z myślą, że jej nie mam.
Mój ojciec był sierotą, nie znał swoich rodziców. Wychował się na ulicach Nuln. Udało mu się nie stoczyć i został wędrownym kramarzem. Podróżując od miasta do miasta i od wsi do wsi, zarabiał na chleb handlem i drobnymi usługami. Tak też poznał moją matkę.
Pewnego razu wędrował z dużym zapasem garnków i sztućców, kiedy opodal małej wsi opadły go gobliny. Na szczęście w pomocą przyszła mu miejscowa gajowa na czele paru chłopów uzbrojonych w cepy i widły. Polowali na bestie od dłuższego czasu.
I tak mój ojciec poznał matkę. Osiedlił się w tej wiosce i otworzył stałe stoisko. Prowadził także handel między wsią, a okolicznym miastem. Dobrze się im wiodło. Matka długo nie mogła zajść w ciążę. W końcu we wsi pojawiła się wędrowna znachorka, która sprzedała matce, za wszystkie jej i ojca oszczędność, eliksir. Wkrótce matka zaszła w ciążę. Niestety, zmarła wydając mnie na świat. Ojciec, człowiek niemłody już, postanowił przenieść się do Altdorfu. Byle dalej od miejsca, które przypominało mu o straconej ukochanej.
Tak więc wychowywałem się na podwórzu kamienicy na jednej z dzielnic Altdorfu. Rodzinnej wsi nie pamiętam. Ojciec handlował skórami i odzieżą, podczas kiedy ja bawiłem się i uczyłem w pobliskiej świątyni Shallyi. Ojciec upatrywał dal mnie karierę kupca, lub urzędnika, lecz mnie nie pociągała perspektywa dni spędzanych za biurkiem. Ojciec umarł kiedy miałem lat osiemnaście. Płakałem i tęskniłem, ale w sercu czułem wielką ulgę. Byłem wolny!!!
Choć nie do końca. Rok minął od jego śmierci, a mnie coraz bardziej przygniatał obowiązek prowadzenia rodzinnego interesu. Wtedy poznałem Myrme.
Wracałem właśnie z urzędu gdzie załatwiałem jakieś sprawy, kiedy ujrzałem ją wychodzącą ze świątyni Shallyi. Miała złociste, długie do pasa włosy, oczy niebieskie i roześmiane. Na głowie nosiła diadem z białym gołębiem, a ubrana była w powłóczystą białą szatę. Zakochałem się w kapłance Shallyi. Po roku wzięliśmy ślub w jej świątyni.
Długo nie mogliśmy doczekać się dziecka. Minęły dwa lata od ślubu kiedy urodził się nasz wyproszony u bogów syn, Berem. O okrutny losie! Shellya widać nie chciałe się ze mną dzielić Myrme. Małżonka moja umarła podczas porodu. Jakiż okrutne było przeznaczenie, jak szyderczy bogowie. Najpierw odebrali mi matkę, teraz ukochaną. O losie!
Nie byłem w stanie sam wychować syna. Oddałem go, więc do świątynnej szkoły. Chociaż tyle mogła dla mnie i mego syna uczynić Shallya. Sprzedałem ojcowski interes i mieszkanie. Częścią tych pieniędzy pokryłem koszty kształcenia i wychowania malca. Chciałem wstąpić do wojska, ale nie chciałem pozbawiać swojego syna ojca, skoro stracił już matkę. Dlatego zaciągnąłem się do milicji.
Lata mijały, mój syn rósł. Kiedy skończył lat dziewięć jego zdolności odkrył jeden z przebywających w świątyni rektorów Uniwersytetu Altdorfskiego. Serce moje burzyło się na samą myśl o utracie kontaktu z dzieckiem. Mimo, że mieszkaliśmy osobno to jednak spędzałem z kochanym chłopcem każdą wolną chwilę, często nocując nawet w świątyni. Jednak dobro dziecka było ważniejsze. Opłaciłem, resztą pieniędzy ze sprzedaży kramu i mieszkania oraz moimi własnymi oszczędnościami miejsce w uniwersytecie i pożegnałem chłopca. Długo mieliśmy się nie zobaczyć, na uniwersytet nie chcieli mnie wpuścić.
Kilka tygodni po tym jak zostałem wypędzony przez odźwiernego z uniwersytetu, pomagałem w znajomej karczmie rozładowywać beczki z winem. Wtedy zdarzył się ten wypadek. Ciężko mi żyć bez ręki. Straciłem wszystkie pieniądze, straciłem lewą rękę, straciłem syna. W milicji nie było dla mnie przyszłości. Wiedziałem, że czas zrobić coś ze swoim życiem.


Konor.
komentarz[5] |

Komentarze do "Pamiętnik Kapitana Quintusa cz.I"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda
   W którym dziale trzeba więcej artykułów?
Bestiariusz
Przygody
Opowiadania
Zdolności
Przedmioty
Profesje
Postacie
Miejsca
Zasady
Musisz być zalogowany aby móc głosować.

   Top 10
   Wilkołak
   Elfia Wdzięcz...
   Tworzenie Pos...
   Skarb Piramidy
   Wiedźmin
   Chart
   Świątynia Upa...
   Zew Krwi
   Biały Płomień...
   Płomienie Smo...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.015751 sek. pg: