Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: gości w serwisie: 0 |
|
|
|
|
Odwrócił się na pięcie i zaraz zgiął w pełnym szacunku ukłonie. Jarl, który wyszedł z potyczki nieomal bez szwanku – choć rozdarcia gęsto plecionej kolczugi pozwalały przypuszczać, że nie bez obrażeń – kiwnął mu tylko głową i złapał swoją córkę w pasie bez zbytniego wysiłku odrywając ją od ziemi.
- Córuchna! – krzyknął rozradowany trzymając ją w ramionach – na Mannana, już myślałem, że te psy mi cię zabrały!
Barbara objęła ojca ramionami i śmiejąc się odpowiedziała.
- Połamałyby sobie na mnie zęby! – odparła hardo, jednak szybko spoważniała – ale ich stalowy wilk by mnie pokąsał gdyby Jimisław tutaj nie przybył mi z odsieczą. Nie zna niestety naszego języka, może więc przejdziemy na krasnoludzki?
[Jestem ci więc winien wdzięczność Jimisławie] powiedział Koning, po czym się przedstawił i dorzucił [dziękuję ci za uratowanie mojej córki.]
[Panie] zaczął lechita skłoniwszy się nisko przed jarlem [jak już mówiłem twej córce i temu tu szlachetnemu wojownikowi z Karak Kaer-khar nie musicie mi dziękować. Cieszy mnie, że mogłem wziąć udział w tej bitwie.]
[Oj tato i jakbyś widział jak wziął ten udział] Barbara wskoczyła szybko w rozmowę [w życiu nie widziałam kogoś, kto zadawałby takie ciosy. Jednego Kurgana to nawet na pół przerąbał mimo, że ten się zastawił tarczą]
Norsmen i krasnolud popatrzyli uważnie na brązowowłosego, który na wzmiankę o tym skromnie spuścił wzrok, jednak Gowron dostrzegł, iż na moment ogień w jego oczach przygasł. "A więc to o to chodzi" pomyślał, po czym odwrócił się do Geraldsena.
[Jeśli skaldowska fantazja nie ubarwiła słów mojej córki...] powiedział starszy mężczyzna, na co Barbara już nabrała powietrza aby zaprzeczyć, ale ojciec powstrzymał ją tylko uniesieniem ręki i kontynuował [a widząc wielkość twoich muskułów wątpię aby tak było, to chętnie bym cię Jimisławie powitał w mym mieście i wojsku. Nikt tu nie przybywa bez ważnego powodu, a nie widzę abyś miał ze sobą tabor na handel lub inne osoby z ochrony karawany, więc wnioskuję, że przybywasz szukając zatrudnienia. Przystań więc do mnie na służbę, a nie poskąpię ci niczego.]
Koningdottir uśmiechnęła się usłyszawszy tę propozycję, a ciemnobrody miał pewność, że dostrzegł w jej spojrzeniu, którym taksowała niższego od siebie człowieka poblask znacznego zainteresowania. Takiego charakterystycznego zainteresowania.
Lechita milczał przez kilka uderzeń serca, po czym odetchnął głęboko.
[Tor mi światkiem, że wasza propozycja panie jest więcej niż zachęcająca i zaszczytna] powiedział ciężko i spojrzał na zebranych, [ale nie mogę jej przyjąć]
[Co? Dlaczego? Czemu?] poleciały pytania od całej trójki.
[Jak rzekliście jarlu, nikt tu nie przybywa bez powodu] odpowiedział Skamirowic [nie przybyłem jednak szukać nowego pana. Ścigam kurgańskich grabieżców, którzy ostatniej jesieni przekradli się przez Kislev i zaatakowali mą wioskę. Zabili mi wtedy kilka bliskich osób, które teraz ja muszę pomścić.]
Worfson pokiwał głową rozumiejąc już wszystko, a jego uznanie dla młodzieńca wzrosło jeszcze bardziej.
[Wiesz przynajmniej kto dokładnie jest celem twej zemsty?] spytał poważnie. Jimisław pokręcił niechętnie głową.
[Wiem tylko, że należeli do plemienia Krwawych Gołębi, czyli tego, z którym tu walczyliśmy. Nie mogli to jednak być wszyscy, gdyż z tego co wiem ich plemię jest liczniejsze. A moja powinność względem bliskich nie będzie spełniona dopóki oddycha choć jeden dorosły mężczyzna z tego rodu. Dopiero jak zginą wszyscy, będę miał pewność, że dopadłem tamtych zabójców.]
Barbara i Koning popatrzyli na siebie zszokowani koszmarną niepraktycznością takich obyczajów. Rozumieli zemstę, konkretną, precyzyjną, dobrze ukierunkowaną. W takich jednak warunkach, kiedy nie wiadomo dokładnie na kogo ją kierować uznawali, że wystarczy zabić odpowiednio więcej przeciwników niż się straciło bliskich. Odpłaca się w ten sposób wrogom należycie wysoko we krwi i śmierci po czym sprawa jest załatwiona. Jednak aby samotny wojownik musiał stawiać czoło całej armii...
Krasnolud rozumiał jednak tę mentalność doskonale, wiedział więc w jakie tony uderzyć.
[Krwawe gołębie żyją w starej fortecy zwanej Zbroczonym Gniazdem] powiedział wspierając się na swej włóczni [jej straże są liczne, a mury wysokie. Możesz spróbować się tam zakraść pod osłoną nocy, ale zginiesz od swoich ran nim tam dotrzesz. Tym bardziej, że nie widzę abyś miał jakikolwiek ekwipunek podróżny. Ba, nie masz nawet płaszcza, a noce naprawdę dają tu w kość. Norsca natomiast to kraina konfliktu, wojny i bitwy są tu codziennością i to dosłowną. Dołącz do nas, wylecz rany, podziel się z nami swymi opowieściami i wysłuchaj naszych. Prędzej czy później ponownie zewrzemy się z Krwawymi Gołębiami w śmiertelnym tańcu, możliwe nawet, że to my będziemy tym razem atakować. Lub kto wie, może ci pokręceni chaośnicy znowu rzucą się sobie do gardeł i załatwią problem za ciebie. Tak czy siak jedyną szansę przeżycia i zobaczenia końca tego plemienia masz dołączając do nas.] - zakończył krasnolud, spoglądając uważnie na obcokrajowca.
Barbara spojrzała na Gowrona z wdzięcznym uśmiechem i kiwnęła głową w jego stronę.
[Dołącz do nas] powiedziała [zasłużyłeś sobie na miejsce przy stole zwycięzców. Jeśli po uczcie zdecydujesz się nas opuścić, to przynajmniej wyposażymy cię tak, abyś nie zginął w tej krainie]
[Powiem więcej] oznajmił nagle jarl [dołącz do nas i służ nam wiernie, a daję ci słowo i przysięgam na Mannana Pana Mórz, że zrobię co w mojej mocy aby pomóc ci dokonać twej zemsty…]
Spojrzenia całej trójki spoczęły na niskim mężczyźnie. Lechita stał przez moment w bezruchu, następnie zaś powolnym ruchem wyjął swój ciężki miecz i przeciągnął wierzchem przedramienia po ostrzu. Świeża krew spadła na ostrze i na śnieg.
[Ja, Jimisław, syn Skamira przyjmuję twą szczodrą ofertę, jarlu Koningu Geraldsenie ze Skanlif] zaczął, po czym przyklęknął na jedno kolano [i klnę się na Tora i imię swego ojca służyć ci wiernie aż do swej śmierci, lub zwolnienia ze służby]
Norsmen pokiwał głową i podszedł do brązowowłosego. Schylił się i ujmując go za ramiona podniósł z powrotem do pionu.
[Witaj serdecznie Jimisławie, synu Skarmia] powiedział uśmiechając się [teraz zaś chodź, czas wracać do miasta i obwieścić nasze zwycięstwo]
Następnie zaś odwrócił się i ruszył w stronę innych wojowników, by doglądać rannych i szykować zwycięzców do wymarszu. Worfson klepnął Lechitę w ramię i z szerokim uśmiechem powiedział:
[Zbierajmy się. W mieście czeka już na nas beczułeczka piwa, a całe to wojowanie i gadanie wzmaga pragnienie]
Złotowłosa zaśmiała się serdecznie, a na twarzy mężczyzny ponownie pojawił się cień uśmiechu. Kiedy jednak cała trójka ruszała w stronę odległego miasta, Jimisław spojrzał jeszcze raz w kierunku, z którego przyszli dzisiejsi przegrani. Biały płomień w jego granatowych oczach ponownie zapłonął z pełnią siły.
[Któregoś dnia...] obiecał w swym szeleszczącym języku i ruszył za nowymi towarzyszami, gotów rozpocząć kolejny etap swego życia...
Ciąg dalszy nastąpi...
Wierzbowski.
strony: [1] [2] [3] [4] [5] [6] |
komentarz[31] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Biały Płomień" |
|
|
|
|
|
|
|