|
Zapadł już zmrok. Szli leśną ścieżką, a Sorona męczyło cały czas jedno pytanie. Czemu? Czemu poszła razem z nim? Przecież nie musiała.
|
|
|
|
|
Droga do dzielnicy bogaczy była długa. Kurt mozolnie przedzierał się przez tłumy. Wreszcie dotarł do zupełnie innego świata. Wszystko było nierealnie czysty i wysprzątane. Skręcił w węższą uliczkę, przeszedł przez park i dotarł do rezydencji swego nauczyciela...
|
|
|
|
|
Przez gałęzie i pnącza przedarł się rogaty potwór. Jakiś cień oderwał się od pobliskiego pania. Błysnęła klinga. Stwór zasłonił się wielkim puginałem. Brzęk stali. Lecz cień już wirował...
|
|
|
|
|
Długo nikt nie wchodził z wnętrza. Wzmógł się deszcz i lodowaty wiatr, który wspólnie z adrenaliną odegnał na dobre demonki prześladujące Borysa i Karla. Powoli z wychodka wygramolił się niewysoki i otyły mężczyzna...
|
|
|
|
|
Tej nocy las był inny. Czuł w nim jakąś przyczajoną obecność. Jakby wielki cień objął we władanie starą knieję, zawisł w konarach wielkich dębów i rozlał się po ziemi...
|
|
|
|
|
Idziesz grotą, której wejści...
|
|
|
|
|
-Nie jestem niczyim sługą. A to co robię, robię tylko dla dobra tego świata.
-Jeszcze się przekonamy... Przyjacielu... Żegnaj... Nie byłem dla ciebie godnym przeciwnikiem…
"Przyjaciel" czekał tylko aż Sersen przestanie oddychać...
|
|
|
|
|
Głosy umilkły, już dawno. Kurt czuł teraz tylko przyjemne ciepło, czyżby to te wino? Za bardzo piecze, wręcz pali; ocknął się. Leżał pod płonącymi drzwiami, płonęło całe wnętrze kapliczki...
|
|
|
|
|
Świat skąpany był w czerwonej poświacie Morslipa. Krwawy księżyc stał w pełni. Ciarki przebiegły mnie od bosych stóp, aż po czubek głowy. Matka ostrzegała mnie przed nim. Mówiła, że kiedy świeci nie wolno mi wychodzić z domu i za żadne skarby nie powinienem wchodzić w cień lasu.
|
|
|
|
|
Dziś znów nie podano nam dokładnych planów zbliżającej się bitwy.
Jak widzę, kapłani Myrmidii mają wiedzieć jak najmniej, dlaczego? ...
|
|
|
|